opowieści zimowe
Teatr polski Bydgoszcz
Centralną baśnią Opowieści zimowych jest Królowa śniegu, jedna z najbardziej znanych i najwspanialszych baśni Andersena. W siedmiu częściach, pełnych niesamowitych przygód i emocji, Andersen snuje historię dojrzewania Kaja i Gerdy.
Zachwycający jest nie tylko poetycki zamysł baśni, jej wielowarstwowa symbolika, ale też psychologiczna głębia obrazu dorastania: buntowi Kaja towarzyszy połączenie lęku i podniecenia, tak charakterystyczne dla wchodzenia w świat dorosłych. Fabułę baśni napędzają poszukiwania Kaja przez Gerdę: jej wędrówka przez szereg dziwnych światów, z których każdy – jak pisze w biografii Andersena Jackie Wullschläger – „odsłania jakiś absurdalny przejaw ludzkiej słabości”. Kaj i Gerda szczęśliwie wracają do domu, ale nie są już dziećmi – jakąś część dzieciństwa bezpowrotnie utracili.
„Opowieści zimowe” są sceniczną baśnią o poszukiwaniu siebie, o trudnej do spełnienia misji, o przemijaniu, o podróży przez rozmaite pory roku i niezwykłe krajobrazy. Dla małych i dużych, zbuntowanych i wrażliwych, dla tych, którzy czekają na kolejną zimę, choć tegoroczny śnieg jeszcze nie stopniał, dla marzycieli i fantastów, którzy co jakiś czas szukają pretekstu, by wyruszyć na koniec świata, choćby tylko w wyobraźni. Dla wszystkich, którzy lubią się śmiać, słuchając smutnych opowieści.
Scenariusz i reżyseria: Iga Gańczarczyk
Choreografia: Dominika Knapik
Scenografia, reżyseria światła, video: LATALAdesign (Dagmara Latała, Jacek Paździor)
Muzyka: Daniel Pigoński
Kostiumy: Agata Skwarczyńska
Obsada: Magdalena Łaska, Mateusz Łasowski, Anita Sokołowska, Marta Ścisłowicz, Małgorzata Trofimiuk, Grzegorz Twaróg, Jakub Ulewicz, Marcin Zawodziński
Premiera: 13.01.2012
Zdjęcia: Magda Hueckel
Recenzje
Gratulacje należą się autorce choreografii, Dominice Knapik, która pokazała aktorom i widzom, jak gestem można opowiedzieć emocje. Udowodniła, że niejednokrotnie słów nie warto wypowiadać, że o uczuciach może opowiedzieć nasze ciało i poradzi sobie z tym doskonale.
Twórcy bydgoskiego przedstawienia stworzyli klimat głęboko zanurzony w tradycji – opowiadania. I choć bohaterowie wprowadzający nas jednocześnie w kolejne części nie są tak elastyczni na reakcje publiczności, jak kiedyś zwyczaj nakazywał, a tym samym tekst trzyma się znanego nam dobrze układu, trzy baśnie Andersena są ciekawie poprzeplatane, świetnie się uzupełniając.
Dobrym pomysłem twórców była ucieczka od infatylizmu, który w przypadku inscenizacji bajek, zazwyczaj dominuje na scenie. W „Opowieściach zimowych” nie ma pieszczotliwego mówienia do dzieci czy dziecięcych piosenek z refrenami. Nie ma także zamku, sań Królowej Śniegu ani żadnych innych rekwizytów. Jedynym elementem scenografii jest zawieszona nad sceną instalacja złożona z kwiatów, przypominających płatki śniegu. Bo spektakl zmusza widzów do nieustannej gry wyobraźni. Aktorzy swoje historie opowiadają nie tylko słowami, ale i gestami. Dużo tu dobrych pomysłów na ruch sceniczny autorstwa Dominiki Knapik. Jest i pantomima w miejsce historii Gerdy o odejściu przyjaciela, są migające lampki na ustrojonej choince „zagrane” przez cały zespół, są i popisowe sztuczki Kaja, który chwali się przed Królową Śniegu swoimi zdolnościami akrobatycznymi.
Na scenie jasno widać, że udawać kogoś, kim się nie jest, można na bardzo wiele różnych sposobów. Czasami – naśladując jego zachowania tak, jakby się nim było, ale to akurat najmniej użyteczna metoda. Zdarza się, że to, co się chce powiedzieć, można przekazać gestem albo ruchem całego ciała. Opowiadająca kolejnym napotkanym osobom o swoich doświadczeniach Gerda (świetna Marta Ścisłowicz) powstrzymuje się od słów i relacjonuje kolejne przygody coraz dłuższą serią znaków na migi, przejmującą i zabawną – ma przy tym minę smutnego klauna. Moment ścięcia choinki Anita Sokołowska pokazuje przejściem od radosnego roztańczenia do zesztywnienia; pozostali aktorzy podnoszą i przerzucają jej wyprostowane ciało jak kłodę drewna. Księżniczka z baśni o Królowej Śniegu (Magdalena Łaska) zamiast mówić, wykonuje szalenie skomplikowane, szybkie tańce, na które biedna Gerda, woląca prostsze i bardziej przejrzyste gesty, patrzy z kompletną bezradnością. Braku porozumienia i różnicy statusu między nimi nie dałoby się lepiej pokazać. Odejście od naturalistycznej gry wymusza też obecna cały czas muzyka Daniela Pigońskiego, sytuująca się między mistyką a dyskoteką. Zmuszając postaci do tańca i śpiewu, nadaje ich zachowaniom i słowom bardzo jasno wyznaczony rytm. Scena jest w tym spektaklu miejscem, w którym nawet ruch i mowa mają demonstracyjnie sztuczny, ale przy tym uwodzicielski charakter.